"W szyciu nie chodzi wcale o perfekcję.Szyjemy wyłącznie z miłości(...)Ręczne szycie nigdy nie jest idealne.Wykonują je ludzie, a nie maszyny"
"Lato w Zatoce Aniołów" Barbara Freethy

Obserwatorzy

poniedziałek, 21 października 2013

BPD - być mną nie jest tak różowo.....

Ty depresja?? NIEMOŻLIWE!!!  Przecież jesteś taka uśmiechnięta i radosna.
Zaczeło się od nieszczęśliwej miłości i załamania...Najprościej było powiedzieć "depresja" dać leki i pozbyć się "problemu"....Tułaczka od lekarza do lekarza, szpitale i ciągła walka o "normalność"...Albo o to co inni za nią uważają..Wieczna nienawiść do siebie, huśtawka nastrojów i ból taki, że aż zatyka...Okresy wyciszenia i względnego szczęścia i spokoju...Krótkie..A potem wszystko ze zdwojoną siłą powracało i odbierało siły...Nikt kto nie przeżył bólu duszy nie ma pojęcia jaki to ból...Dławiący, palący...i strach...Wielki strach o wszystko....I ciagle "depresja, te leki pomogą"...nie pomagały albo na moment. Czułam się jak w klatce ze szkła..Widziałam wszystko ale nie mogłam niczego dotknąć...Okresy stępienia uczuć były chyba najlepsze. I śmiech i łzy, na zmiane....Radość bez granic i czarny dół często w ciągu jednego dnia....Strach przed odrzuceniem i jednoczesne garnięcie się do ludzi...I z tego strachu odtrącanie ich....Nieme wołanie o pomoc, którego nie słyszy nikt bo strach, że usłyszy i odtrąci jest większy......12,5 roku walki...Życia z cieniem...Upadałam i podnosiłam się..Szłam do przodu choć chciałam umrzeć...Odkąd pojawiły się dzieci było i jest dla kogo walczyć...Często wstaje tylko dla nich..Gdyby nie było ich już dawno nie byłoby mnie...Płacz, że nie chce i nie moge być samolubna...Nie wiecie nawet ile razy chciałam być tchórzem, chciałam samolubnie skończyć swoje życie...12,5 roku........A tak właściwie 10 z diagnozą "depresja"....
I jedna wizyta u lekarki...Jedynej mądrej, która stwierdziła tylko "
Osobowość chwiejna emocjonalnie typu borderline"
Nie umiałam się z tym pogodzić...Płakałam, krzyczałam, tak bardzo nie chciałam być sobą...Tak bardzo chciałam przestać istnieć...Ale potem walka stała się troche łatwiejsza...Wiedziałam z czym i jak walczyć i chciałam to robić...Kiedy spadałam na samo dno trzymałam się myśli, że już przez to przeszłam, że dałam rade, że dam teraz...Poznałam swoje ciało...Wiedziałam kiedy to, że kręci mi się w głowie to nie anemia a nawrót...Nadal to wiem...Ale nadal czuje ból i strach...Najbardziej boje się stracić tych, którzy są blisko mnie...Bo ze mną nie jest łatwo...Czasem mam ochote zostawić sama siebie...Teraz potrafie powiedzieć "sorry, wiem, że jestem nieznośna wybaczcie, zaraz mi przejdzie". Potrafie wyczuc kiedy przesadzam i wyjść, odetchnąć...Panuje lepiej nad tym co czuje, potrafie tego nie okazywać, wiem, że to nie jest prawdą...Logicznie analizuje...Ale nie potrafie nie czuć..Palącego strachu przed samotnością, przed odrzuceniem...Każda zmiana w moim życiu, nowa znajomość to dla mnie rewolucja...Wiele mnie kosztuje, żeby tej osoby nie przytłoczyć i nie wystraszyć...Zawsze się, boje, że jednak to robie i często wydaje się oschła....Mało uczuciowa....A we mnie jest miliardy uczuć...Miliardy odcieni miłości......Jest ich tak wiele, że  przytłaczają mnie samą i często nie wiem kim jestem...Gdzie jestem...Co mam robić...Wycofuje się kiedy powinnam iść do przodu.......Nawet teraz nie umiem przekazać co się we mnie dzieje...
Znowu przyszedł dół...Nie mam juz siły, żeby udawać, że jest OK....nie mam już siły, żeby walczyć...nie mam siły....nawet już nie wołam o pomoc......Śpie i tylko śpie....
Moja terapeutka mówi "Trzyma się pani naprawde świetnie", w portfelu recepty, zaraz je wykupie...
Na powierzchni trzyma mnie tylko świadomość, że są dzieci i, że nie takie doły zakopywałam...
Ale jestem taka zmęczona...Tak bardzo zmęczona....Tak bardzo zmęczona tym, że nie jestem sobą.... Nie lubie tej dziewczyny w lustrze...Ale wstane...jak zawsze wstane...Tak jak wstaje co rano i uśmiecham się, choć w środku mam dziure....Jutro, za tydzień, za dwa będzie lepiej...Przejdzie...A potwm wróci....Znowu wróci....A ja znowu dam rade...Bo musze...Bo innej drogi nie ma....
A to w jakim piekle jestem opisał jeden z borderów....
Raport z BPD Central (strony poświęconej osobowości borderline) cytuje wypowiedź osoby dotkniętej tą chorobą: „Mieć osobowość borderline to jakby znajdować się w piekle. Nic dodać, nic ująć. Ból, gniew, zagubienie. Nigdy nie wiem, jak będę się czuć za chwilę. Poczucie skrzywdzenia, bo krzywdzę tych, których kocham. Poczucie niezrozumienia. Wszystko analizuję. Nic nie daje mi przyjemności. Raz na jakiś czas czuję się “za bardzo szczęśliwy” a po chwili czuję niepokój z tego powodu. Później zaleczam to alkoholem. Następnie – samookaleczam się. Później mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Chcę umrzeć, ale nie jestem w stanie tego zrobić, ponieważ czuję się za bardzo winny w stosunku do tych, których zraniłem, a później czuję z tego powodu złość, więc tnę się lub przedawkowuję leki, aby wszystkie te uczucia odeszły. Stres!” -
http://www.psychologia.edu.pl/czytelnia/135-zdrowie-i-choroba/1499-zaburzenia-osobowosci-z-pogranicza-borderline-joanna-krawczyk.html
Czytajac to uświadomiłam sobie jak bardzo się zmieniłam...Na dobre ale...ale zawsze jest "ale".............

4 komentarze:

  1. Nie wiem co napisać...


    Zmniejsz zdjęcie o candy, bo troszkę tekstu zasłania...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bodzinko ściskam mocno :* Uwielbiam Cię mimo wszystko :* Ty wiesz :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bodzinko, trzymaj się. Jak sama piszesz, masz dla kogo walczyć!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje za poświęcony czas :-)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...